Polska Prowincja Świeckiego Instytutu Dominikańskiego z Orleanu
Zebrane tu zostały nasze świadectwa, każde z nich pokazuje czym jest życie w Instytucie z bardzo osobistej perspektywy, w związku z tym, że jesteśmy różne, inaczej patrzymy, odczuwamy, ale dążymy w tym samym kierunku, również nasze spojrzenia są różne. Jeśli chcecie poznać czym jest nasza wspólnota trochę "od środka", zapraszamy do wczytania się.
O roku ów!
z nadzieją witany 365 dni temu.
Ze łzami żegnany pod osłoną nocy,
z goryczą i bólem, choć jesteś bez winy. Nagi
przyszedłeś i nagi powracasz, jak każdy z nas.
Nam tylko przyniosłeś skarb nieoceniony.
Nic więcej, ani mniej, przyniosłeś „tylko” czas!
Wracasz strudzony posłańcu Boży, do domu.
Całość

Ojcu powiedz wszystko, ponadto nikomu.
Jesień tego samego roku, już wieczór, a tata nie wraca z gminy z jakiegoś zebrania. W domu niepokój, przychodzi sołtys z wiadomością, że tatę zatrzymali, bo nie chciał czegoś podpisać. Rozpłakałam się, bo w rozmowach rodziców słyszałam, że ludzi chwytają i oni już nie powracają do domu. Wspólnie odmawiamy przez długie godziny różaniec, wtedy już potrafiłam prowadzić. Nie wiem kiedy mama zaniosła mnie do łóżka, obudziłam się rano z różańcem w rączce, a tata przyszedł nas
ucałować, bo właśnie wrócił...
Pewnego dnia na firmowym komputerze wystukuję hasło: „Instytuty Świeckie”. Pojawia się strona KKIŚ. Czytam pobieżnie - i „ręce mi opadły”. Panie Jezu, to mi pasuje, ale jak z takiej ilości wybrać, jakie przyjąć kryterium - nie wiem.
Zostawiam to. Jednak myśl o świeckim życiu konsekrowanym nie chce mnie opuścić. Znowu ten sam komputer i ta sama strona. Czytam dokładniej niż za pierwszym razem. Jest Dominikański z Orleanu i mają stronę... Po lekturze strony Instytutu Dominikańskiego jedna myśl biegnie z serca do Serca: „Panie Jezu jeśli ma tak być, to niech to będzie ten!!!” Niedługo później zaczęła się moja nowa „instytutowa” droga.
A kiedy czasem mam ochotę uciec od świata, zamknąć się w jakimś spokojnym klasztorze, to przypominam sobie słowa Andrzeja, kiedy wspólnie siedzieliśmy przy ognisku: „Jesteś nam potrzebna. Spójrz, oni ci tego nie powiedzą, ale każdy z nich zawdzięcza ci wiele”. Teraz rozumiem, że drogą do Boga jest człowiek, że zwykły gest, podanie herbaty, życzliwy uśmiech, czasami wysłuchanie, otarcie łez, których przecież tak dużo dzisiaj – ma sens. I może dlatego warto żyć.
Pytania o modlitwę... Codziennie, gorliwie, jakie by nie było przeciążenie... Godz. 5.00 – budzik dzwoni, zaczyna się dzień: modlitwa brewiarzowa, biegiem na Mszę świętą, do szkoły, na zebranie, na spotkanie, na..., do... Jeszcze ktoś czeka, jeszcze coś trzeba załatwić... I jeszcze KTOŚ czeka... No właśnie – czy dałoby się żyć NAPRAWDĘ gdyby nie było tej MIŁOŚCI? Więc – czy codziennie, czy gorliwie?
Spojrzenie na ubóstwo tylko w sensie materialnym byłoby bardzo ograniczone. Oddajemy Bogu wszystko. Według Jego woli staramy się dysponować wszystkim co posiadamy. Czasami łatwiej jest dać komuś pieniądze niż poświęcić mu swój czas i uwagę.
Uwalnianie siebie od siebie jest zadaniem na całe życie. Trzeba też stale pytać siebie nie tylko o to, ile już oddałam siebie dla Chrystusa, ale... ile jeszcze zatrzymałam siebie dla siebie. Czasem bardzo niewielki drobiazg, na przykład pragnienie nie dopowiedzenia czegoś, ukrycia, pominięcia - takie małe „coś” może mnie zniewalać i... tarasować przejście ku Chrystusowi.
Zawsze wydawało mi się, że nie mam problemu ze ślubem czystości. (...) Dlaczego mówię o tym w czasie przeszłym? Bo teraz, dobiegając sześćdziesiątki, zaczynam przeżywać ból i ciężar. Zaczynam zmagać się z samotnością, odrzuceniem, niezrozumieniem. (...) Więc, jak w moim przypadku, tęsknota za bliskością drugiego człowieka może dopaść osobę konsekrowaną na różnych etapach jej życia...
© by Świecki Instytut Dominikański z Orleanu